Tysiące takich sobie zdjęć, czy tylko to jedyne, wyjątkowe?

Dawno temu natknąłem się na wpis jednego z kolejowych fotografów, który opisywał swoje przygotowania do dalekiego wyjazdu w celu sfotografowania pewnego, dla tego fotografa szczególnego pociągu. Otóż w opisie swojej fotograficznej przygody koncentrował się na tym, że jego zamiarem jest wykonanie jednego zdjęcia i tylko dla tej jednej fotografii zamierzał przejechać pół Polski.
 
Z moich obserwacji wynika, że jest to jeden z podstawowych podziałów wśród kolejowych spotterów. Jedni "strzelają" jak z karabinu maszynowego, a inni działają jak snajperzy. Czy rzeczywiście polowanie na jedną scenę daje efekty w postaci wyjątkowych zdjęć? Czy "strzelając" bez opamiętania nie możemy osiągnąć tego samego celu i wśród beznadziejnych zdjęć znaleźć kilka wyjątkowych?
 
Dzisiaj "cyfrowy" fotograf nie musi oszczędzać na materiałach fotograficznych, bo koszt każdego zdjęcia jest znikomy, wprost zaniedbywany. Czy "cyfrowa inwazja" ma jakiekolwiek znaczenie dla jakości wykonywanych zdjęć? Obawiam się, że ma. Wystarczy spojrzeć na grupy na Facebooku, na których zdjęcia są na każdym miejscu. Są ich miliardy, a może tryliony w całej sieci. Tylko, czy w zdecydowanej większości są to rzeczywiście zdjęcia?
 
post scriptum:
Przytoczona historia miała dalszy ciąg ... pociąg nie nadjechał ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ładuje się stara wersja strony > CTRL + F5 lub CTRL+SHIFT+R

Zdarza się, że po podmianie strony na serwerze, szczególnie, gdy robimy to w odstępach minutowych, będzie nam się wyświetlała stara wersja s...